irlandia15

Drugi tydzień pobytu uczestników projektu Erasmus+ „Praktyki zagraniczne drogą do kariery na europejskim rynku pracy" upłynął na ciężkiej pracy zwieńczonej mrożącą krew w żyłach wycieczką na Klify Moher.
Po dniach spędzonych na przełamywaniu bariery językowej i adaptacji do miejsc pracy, w drugim tygodniu wszyscy nasi uczniowie zadziwili swoich pracodawców zarówno wiedzą praktyczną jak i teoretyczną. Kamil i Kacper w warsztacie „Lawnmower Centre" stali się specjalistami od rzeczy niemożliwych, przywracając do funkcjonalności wszystkie zdawałoby się nienaprawialne urządzenia od kosiarek poprzez motocykle, silniki łodzi aż do quada Straży Wybrzeża.

Konrad i Piotr, jako pracownicy firmy BoatWarden zajmującej się zabezpieczaniem jachtów przed kradzieżą, trafili pod bezpośrednią opiekę jej właściciela, który wdrożył ich w tajniki montażu, programowania i testowania alarmów oraz lokalizatorów GPS. Jako, że w trakcie jednego dnia wykonali pracę przewidzianą na trzy dni, resztę czasu spędzili w marinie w pobliskim Cork, zajmując się instalowaniem wcześniej zmontowanych alarmów na zacumowanych tam jachtach. Nie mniejsze zadowolenie pracodawców wywołali Arek i Jakub, mechanicy zatrudnieni w firmie C&B Services zarażając wszystkich wokół swoim uśmiechem oraz przekonaniem, że nie ma rzeczy niewykonalnych. Oprócz umiejętności obsługi rozmaitych narzędzi do obróbki metali, wykazali się również znajomością podstaw rysunku technicznego wprawiając w osłupienie swoich irlandzkich współpracowników. Reasumując, wszyscy oni już dzisiaj znaleźliby z łatwością zatrudnienie na tutejszym rynku pracy. Stanowi to niewątpliwie wyzwanie dla naszych pracodawców, czy zdołają kiedykolwiek stworzyć warunki godnego i rzetelnego zatrudnienia dla naszych absolwentów. Dalsze szczegóły o pozostałych uczestnikach zostaną przedstawione w przyszły poniedziałek.
Tymczasem zwieńczeniem tygodnia była wycieczka na wietrzne Klify Moher. Po blisko czterogodzinnej podróży roztoczyły się przed nami zapierające dech w piersiach widoki. Wysokie na ponad 200 metrów, wyłaniające się z oceanu bloki skalne wzbudzały jednocześnie zachwyt swoją monumentalnością, jak i grozę bezkresem otchłani. Spacer ścieżką po zielonej łące, zaledwie dwa kroki od urwiska pozwalał poczuć dosłowne znaczenie powiedzenia „znaleźć się nad przepaścią". Szczęśliwie jednak prawie wszyscy w doskonałych nastrojach wrócili do autokaru, z wyjątkiem kilku zawiedzionych, którym nie zezwolono na wykonanie selfie zza krawędzi. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze na szybkie zakupy w Limerick, potem kolacja i wypoczynek przed kolejnym pracowitym tygodniem.
A już za tydzień wycieczka do Dublina.

Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies. Odwiedzając naszą stronę bez dokonania zmian ustawień swojej przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystanie przez nas plików cookies w celu ułatwienia korzystania z serwisu.
OK